Prosty sposób na poprawę relacji całej rodziny w dwie godziny.

Jeszcze kilka dni temu myślałam, że to już koniec naszej szczęśliwej rodziny. Moje dzieci się kopały, gryzły, krzyczały, przewracały i celowo przytrzaskiwały sobie palce drzwiami. Pomimo tego wszystkiego, udało mi się naprawić nasze relacje w zaledwie dwie godziny!

Stety niestety, z relacjami jest tak, że żeby były dobre, to trzeba o nie codziennie dbać i pielęgnować. Kiedy coś zaczyna się rypać, to warto się temu przyjrzeć i zmienić kierunek swojego postępowania. Tylko, że życie jest życiem i nie zawsze człowiek ma siłę i ochotę zatrzymać się w pędzie codzienności, nawet na chwilę.
Właśnie kilka dni temu myślałam, że ja już to całe macierzyństwo rzucam i że już naprawdę nie mam siły. Dwoję się i troję, obdarzam dzieci miłością aż po najdrobniejszy gest, a te niewdzięczniki tłuką się jak oszalałe przez cały dzień. Mała Mi ma zaledwie rok, więc ciągle musiałam ratować ją z opresji brata i słuchać jej przeraźliwych pisków bólu i wściekłości mieszających się z jeszcze głośniejszym krzykiem Janusza. Wieczorem padaliśmy z mężem jak muchy (tylko takie nie do końca dobite, bo przecież następnego dnia trzeba było rozpocząć ten cyrk na nowo) i myśleliśmy nadzieję, że następny dzień będzie lepszy.

No i nie był.

Był tylko gorzej.

Nie wiem dlaczego tak długo mi zajęło wpadnięcie na genialny pomysł jak poprawić tę patową sytuację. Może myślałam, że wszystkie możliwe metody już stosowałam i skoro nie działają to już do końca życia moje dzieci będą prowadzić wojnę, w której obrażenia odnoszą nawet wielce doświadczeni w pokoju rodzice.

Spędzaj specjalny czas z każdym dzieckiem osobno, Mówili.

Tak naprawdę, głównym sfrustrowanym od którego to całe zamieszanie powstało, był mój starszy syn – Janusz. Ewidentnie coś mu leżało na wątrobie i potrzebował to jakoś przetrawić. Oddaliśmy więc w dobre ręce młodszą córkę i zabraliśmy go na małą wycieczkę. Nic specjalnego, ani wyszukanego – wizyta w kawiarni i w pobliskim parku. Jak młody się dowiedział, że idzie z mamą i tatą i BEZ SIOSTRY, to oszalał z radości. Postanowiliśmy z mężem, że to będzie w 100 procentach czas rodzinny – bez telefonów i błądzenia myślami w chmurach. Angażowaliśmy się w zabawy i chcieliśmy, żeby Janusz poczuł się tak jak za dawnych czasów, kiedy byliśmy tylko we troje. Naprawdę nie widziałam go takiego szczęśliwego od dawna. Wspinał się po drzewach z tatą, zjadał galaretkę z mamą i nie trzeba było się w ogóle oglądać na młodszą siostrę! Ale ekstra.
Po powrocie do domu Janusz zamiast na dzień dobry przewrócić Małą Mi i kopnąć, z miłością ją ominął. Potem do końca dnia nawet ani razu jej nie ugryzł! Wróciło nasze kochane, czułe dziecko i wszyscy odetchnęliśmy z ulgą.

Teoretycznie wiedziałam o tym, że spędzenia czasu 1 na 1 jest bardzo ważne zarówno dla rodzica jak dziecka. Teoretycznie nawet miałam to w planach, ale praktyka pokazała, że jeśli się tego z góry nie zaplanuje, to wcale nie jest łatwo o tym pamiętać. Ta zasada działa nie tylko w stosunku do dzieci, ale tak samo do męża i przyjaciół. Czasem krótkie wyjście potrafi zmienić relację o 180 stopni i naładować baterię na kolejne trudne dni.

Uwielbiam spędzać czas wspólnie z całą moją rodziną, ale będę się starać wygospodarować chociaż chwilę “specjalnego czasu” dla każdego osobno. Spróbuj, to działa cuda 🙂

Obraz Bessi z Pixabay
Obraz Mabel Amber, still incognito… z Pixabay
Photo by Washarapol D BinYo Jundang from Pexels

Leave a comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *