Czy po spędzeniu ponad miesiąca z mężem w domu mam go dosyć? Nasze sposoby na fajną relację.

W internecie widzę dużo memów o tym jak okropnie jest teraz siedzieć z rodziną w domu. Ludzie śmieją się, że za 9 miesięcy na pewno będzie więcej rozwodów niż porodów. Nie ma się co dziwić, bo przecież z dnia na dzień zostaliśmy zamknięci w czterech ścianach z najbliższą rodziną i znaleźliśmy się w naprawdę stresującej sytuacji.

Jednym z naszych (moich i mojego męża) celów życiowych jest to, żeby mieć ze sobą fajną i bliską relację. Od początku naszego związku nieustannie o to dbamy i uczymy się od par z większym stażem i mądrością niż my.

Chciałabym w tym wpisie podzielić się z wami naszymi sposobami na to jak teraz dbamy o swój związek.

1. Codziennie pracujemy nad relacją

Nie przesadzam, naprawdę nieustannie pracujemy nad tym w jaki sposób na siebie patrzymy, jak się do siebie zwracamy i nad atmosferą w naszym domu. Nie ma dnia wytchnienia (szczególnie, gdy ma się małe dzieci) i życie toczy się w zawrotnym tempie. Codziennie popełniamy błędy, przepraszamy i o nich rozmawiamy. Widzimy, że bez tego bardzo szybko można przestać rozumieć o co chodzi drugiej osobie.
W każdym człowieku codziennie zachodzą zmiany – powstają nowe lęki, zmartwienia, nowe radości i pragnienia. Towarzyszenie w tym małżonkowi zbliża do siebie i sprawia, że jesteśmy na bieżąco z tym co u niego słychać. Dzięki temu łatwiej zrozumieć niektóre zachowania i być bardziej wyrozumiałym.

2. Wypracowujemy systemy rodzinne, które działają dobrze dla wszystkich.

Mam tu na myśli godziny pracy, odpoczynku, spełniania obowiązków domowych. Opowiem Wam na przykładzie.
Dla mnie jedną z najtrudniejszych rzeczy w byciu rodzicem jest niewyspanie. Jestem typowym nocnym markiem i nie jestem w stanie usnąć przed północą, a dzieci bezlitośnie wstają o 6 rano. Po tak krótkiej nocy, przerywanej jeszcze kilkoma pobudkami, jestem wykończona i mam mało cierpliwości. Jeszcze do niedawna całą rodziną budziliśmy się o tej 6 rano, ja zajmowałam się dziećmi, a mąż zaczynał pracę. W takim układzie w trakcie dnia kilkukrotnie musiałam prosić go o pomoc, bo moje baterie bardzo szybko się wyczerpywały, przez co i tak jego 8 godzin pracy mijało o 16-17.
Mój mąż potrafi zasnąć w minutę o jakiejkolwiek godzinie, dlatego ustaliliśmy nowy rytm dnia. Ja śpię codziennie do 8 rano, dzięki czemu jestem pełna energii i życia. Marian pracuje 8-16 i staramy się mu nie przerywać. Za to wieczorami to mi zazwyczaj przypada sprzątanie domu, bo mąż musi iść szybciej spać, żeby rano wstać do dzieci. Dla mnie taka sytuacja jest super! Włączam sobie ciekawy podcast i ogarniam nasze mieszkanie. Długo nam zajęło żeby wypracować sobie ten system, wcześniej próbowaliśmy wielu innych konfiguracji, które nie przynosiły dobrych efektów.

3. Wspólnie dochodzimy do rozwiązań problemów.

Doszliśmy razem do wniosku, że kompromisy nie działają. Kiedy każda ze stron jest trochę niezadowolona i trochę zadowolona z rozwiązania, to trudno jest w pełni zaakceptować to na co się umówiliśmy. Kiedy mamy jakiś problem, to najpierw każda ze stron mówi swoje obawy. Dopiero po dokładnym wysłuchaniu i zrozumieniu o co tak naprawdę nam chodzi, szukamy rozwiązania, które weźmie pod uwagę potrzeby obu stron. Znalezienie dobrego rozwiązania wymaga czasem kilku podejść, więc jeśli znowu psuje nam się ta sama rzecz, zmieniamy strategię i próbujemy na nowo.

4. Wspieramy się.

Mówimy otwarcie o swoich potrzebach i aktualnych trudach. Uczymy się wrzucać na luz i w pełni akceptować niemoc drugiej osoby.
Z dziećmi często nie jest łatwo, więc ten z nas, kto ma akurat więcej zasobów siły, przejmuje trudne sytuacje. Staramy się w drobnych gestach okazywać sobie miłość i dla nas to jest ogromne wsparcie – wiem, że ta druga osoba jest obok, kocha mnie i mogę na nią liczyć w gorszym momencie.

O wsparciu pisałam trochę tutaj . Przegadaliśmy wspólnie sposoby, które najbardziej nas wspierają i wiemy, że każde z nas potrzebuje czegoś innego.

5. Pielęgnujemy w sobie myśl, że “druga osoba zachowuje się najlepiej jak potrafi w danym momencie”

Ta myśl bardzo mi pomaga, zarówno w rodzicielstwie, jak i w małżeństwie. W każdej sytuacji staramy się zakładać dobre intencje drugiej osoby. Jeśli ktoś z nas krzyczy lub niemiło się zachowuje, to najprawdopodobniej z tego powodu, że nie ma zaspokojonych podstawowych potrzeb, na przykład nie ma siły. W takich sytuacjach wracamy do punktu 4 i dajemy sobie przestrzeń na to, by emocje i potrzeby wybrzmiały bez osądzania.

To nie jest poradnik typu: zrób tak i w Twoim małżeństwie od razu będzie super.

Każda rodzina jest inna i potrzebuje czego innego. Dzielę się tym z Wami, bo być może dla kogoś to będzie pomocne i spojrzy na siebie i swojego małżonka bardziej łagodnie.

Odpowiadając na pytania z tematu wpisu: Czy mam dość mojego męża? Nie. Uwielbiamy to, że pracuje teraz z domu i na poważnie myślimy o takim trybie pracy na przyszłość.

Photo by unsplash.com

Join the Conversation

1 Comment

Leave a comment
Leave a comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *