Mój syn jest raczej lękliwy. Nie przepada za nowościami, zmianami i poznawaniem ludzi – to wszystko wywołuje w nim lęk i dyskomfort. Co w takim razie powinnam robić kiedy dziecko się boi? Zmuszać go do próbowania nowych rzeczy, czy odpuszczać? Czy może jest jeszcze jakaś inna droga?
W tym wpisie opiszę jak przebiegał proces oswajania lęku związanego z zapisaniem się mojego czterolatka na zajęcia dodatkowe.
“Trzeba zacząć od empatii. Jak to jest być w głowie twojego dziecka, kiedy się boi? Bez empatii łatwo zbagatelizować lęki dziecka.”
Lawrence Cohen
Nie strach się bać!
Co robić kiedy dziecko się boi? Żeby poukładać to sobie w głowie, bardzo pomocna okazała się książka “Nie strach się bać” Lawrence Cohena, który opisuje jak działa “System Bezpieczeństwa”.
Najpierw do dziecka przychodzi sygnał, czyli pierwsze oznaki niebezpieczeństwa, który wywołuje “stan alarmowy” (lęk). Następnie dziecko ocenia sytuacje – czy to rzeczywiście jest zagrożenie, czy nie i następuje odwołanie alarmu (czyli powrót do stanu równowagi). Dzieci lękliwe częściej wchodzą w stan alarmowy i dłużej w nim zostają, dlatego tak ważna jest tutaj rola rodzica, który będzie wspierał dziecko i pomagał mu “odwołać alarm”.
Dziecko, które się boi – jak mu pomóc w praktyce?
Teorię znałam i przyszedł czas na wykorzystanie wiedzy w praktyce. Mój czterolatek nie chodzi do przedszkola (dlaczego?), a przez pandemię mamy ograniczone kontakty społeczne, więc postanowiłam zapisać go na zajęcia dodatkowe. Dzień przed zajęciami poinformowałam go o tym, żeby dać mu (i sobie) czas na oswojenie się z nową sytuacja. Na początku bardzo się ucieszył i był podekscytowany, jednak kiedy dowiedział się, że bierze się udział bez mamy to stwierdził, że nie idzie. Zależało mi na tym, żeby sprawdzić jak on odnajdzie się w takiej sytuacji – grupa nieznanych dzieci, obca pani, itp, więc szukałam różnych sposobów na przekonanie syna, że to dobry pomysł i da radę!
“Mamo ja się boję!”
Kiedy po kilku minutach rozmowy usłyszałam to wyznanie, to uznałam to za dobry znak! Mój syn wie co czuje, a moją rolą jest to, żeby go wesprzeć w tym strachu i być blisko!
Miałam dwa wyjścia:
1) Zignorować to, że się boi albo zdenerwować się na niego.
2) Zaakceptować to, że się boi i pomóc mu przezwyciężyć strach.
Bardzo zapadło mi w pamięć to co Cohen napisał w swojej książce. Warto jest być z dzieckiem na “krawędzi strachu” i zachęcać je do robienia rzeczy. Dzięki temu jest większa szansa na to, że dziecko w końcu przezwycięży lęk i nie ominą go różne doświadczenia, które mogą okazać się naprawdę super!
Dlatego wybrałam opcję numer dwa.
Jak wyglądał nasz dialog?
-“Synku, nie chcesz iść na zajęcia, bo boisz się, że będziesz sam bez mamy?”
-“Tak, nie chcę być bez mamy”
-“A jeśli będę siedziała cały czas z Tobą na sali to czy będziesz czuł się bezpiecznie?”
-“Tak, ale nie chce iść na zajęcia, bo są głupie!”
-“Hmm… Mi się wydaje, że są fajne. Chodzę tam na zajęcia z tańca i zawsze jest super! Myślisz, że będzie głupio?”
-“Tak. I będę krzyczał i bił inne dzieci”
-“Mogłabym Ci pokazać dokładnie jak wygląda cały Warsztat. Zeszlibyśmy do piwnicy, pokazałabym Ci poczekalnie i toaletę ze świecącym sedesem.”
-“Warsztat jest głupi!”
-“A może umówimy się, że jak będzie głupio na zajęciach to pójdziemy potem na lody, żeby było nam fajniej?” – poczułam już się trochę zdesperowana.
-“Tak! To ja wejdę na zajęcia i od razu powiem, że jest głupio i potem pójdziemy na lody” – głęboko westchnęłam. Nie chciałam, żeby to było typowe przekupstwo. Chciałam, żeby wiedział że to będzie fajne wyjście nawet jak nam się nie uda wziąć udziału w zajęciach!
-“Kochanie, możemy pójść na lody niezależnie od tego, czy będzie głupio, czy fajnie na zajęciach. Po prostu chcę żebyś spróbował. Co o tym myślisz?”
-“No nie wiem…” – zawahał się.
-“Możemy się umówić, że zrobimy sobie takie wyjście tylko we dwoje, bez taty i siostry. Pójdziemy razem na zajęcia, będziemy sobie miło rozmawiać, potem ja usiądę z boku sali i jak będziesz się bał to zawsze będziesz mógł do mnie podejść i się przytulić. A potem, po zajęciach pójdziemy na lody. Spróbujemy?”
-“No dobra. I jeszcze pokażesz mi świecącą toaletę!”
Udało się! Moje dziecko się nie boi! Chociaż podejść do rozmowy mieliśmy kilka. On potrzebował czasu i ja też.
Idąc na zajęcia spytałam się go co czuje. Byłam prawie pewna, że powie, że się stresuje i boi. Odpowiedział, że jest podekscytowany i wesoły 🙂
Zajęcia okazały się bardzo fajne i mój syn był naprawdę zadowolony. Opowiedział wszystkim z rodziny co robił i każdego dnia pytał ile jeszcze dni zostało do następnych zajęć. Lawrence Cohen miał racje! Warto być z dzieckiem na krawędzi strachu i je wspierać, żeby nie straciło cennych życiowych doświadczeń!